Prezentujemy wywiad z Prezesem Kazimierzem Rozmysłowskim, jaki ukazał się na portalu Śląskiego Związku Piłki Nożnej (www.slzpn.katowice.pl) w bieżącym tygodniu. Jego autorem jest Jerzy Dusik.

„Jedyną drużyną, nie mającą po dwóch kolejkach rozgrywek HAIZ IV liga – II grupa w swoim dorobku nawet jednego punktu jest MKS Lędziny. Czy to znaczy, że zespół, który w poprzednim sezonie należał do czwartoligowej czołówki i zakończył sezon na 5 miejscu, a w Pucharze Polski dotarł do ćwierćfinału na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej czeka w tym sezonie walka o utrzymanie? Między innymi o tym rozmawialiśmy z nowym prezesem lędzińskiego klubu Kazimierzem Rozmysłowskim.

– Kiedy został pan prezesem?

– Na Walnym, Nadzwyczajnym Zebraniu Członków Klubu 12 lipca Marek Demko ogłosił, że ustępuje ze swojej funkcji i przedstawił mnie jako kandydata na swoje miejsce. – mówi 51-letni Kazimierz Rozmysłowski. – Członkowie klubu mnie zaakceptowali i zacząłem działać. Podjąłem się tej roli, bo znam to środowisko. Wielu zawodników trenowałem w grupach młodzieżowych i rezerwach. Byłem na każdym meczu drużyny seniorów i wiem jaka jest sytuacja. Dużo spraw mi się nie podobało. O wielu sprawach nie wiedziałem, bo jako kibic nie miałem wglądu do kuchni, a tera zaczynam poznawać tajemnice klubu i otwieram oczy.

– Jak to się stał, że trenerem MKS Lędziny został Łukasz Jagoda?

– Łukasz Jagoda to trener, którego kandydaturę zaakceptował jeszcze poprzedni prezes Marek Demko. Gdy przejmowałem rolę prezesa to umowa z trenerem była już sporządzona. To szkoleniowiec, który wcześniej prowadził Stanisławiankę Stanisław Dolny i zajął z nią 9 miejsce w IV lidze małopolskiej.

– Jaki cel postawił pan przed trenerem i zespołem?

– Trudno mówić o tym, żebym stawiał jakieś cele, bo zostałem prezesem tuż przed sezonem, a drużyna dopiero się budowała. W ostatnich dniach dopinaliśmy ostatnie transfery. Z podstawowych zawodników naszej drużyny ubyło dwóch, bo odeszli Kamil Uniejewski i Mariusz Masternak. Ponadto pożegnaliśmy się także z trójką „piłkarskich dzieci” Sebastiana Idczaka, czyli naszego poprzedniego trenera, którzy poszli z nim do Fortuny Wyry. Wrócił za to kolejny raz Łukasz Gardawski, będziemy też stawiać na naszych wychowanków: Adama Adamusa, Karola Nowrockiego i Artura Gizę. To są zawodnicy, którzy grali u mnie w juniorach i w drugiej drużynie. Z nabytków bardzo fajnie wkomponował się w zespół wychowanek Garbarni Kraków lewoskrzydłowy Marcin Szczurek, który przyszedł do nas na pół roku, ale liczymy na jego lewą nogę i dobre warunki fizyczne. Na sam koniec załatwiliśmy jeszcze transfer Dawida Piekielnego, ostatnio grającego w Sole Oświęcim, ale wywodzącego się z okolic Łodzi. Cieszę się też, że udało się dogadać ze „starą gwardią”, bo groziło nam solidne osłabienie. Budżet jest jaki jest, więc musieliśmy wszystko liczyć i dopinać, ale Adam Mateja, Mateusz Roszak, Mateusz Śliwa, Damian Czupryna i w ostatniej chwili Mateusz Malik zdecydowali się pozostać. Do tego dodam powrót Antka Turczyńskiego do nas i myślę, że kadra jest solidna. Dlatego marzę o miejscu w górnej połówce tabeli. Wierzę w ten zespół. Trener też uważa, że stać nas na dobrą grę i czekam na sukcesy.

– Czy byt drugiej drużyny, grającej w klasie B Podokręgu Tychy, jest zagrożony?

– Absolutnie nie. Zgłosiliśmy drugą drużynę, w której trenuje 26 zawodników. Prowadzą ją moi zawodnicy, którzy grali w klasie B i dalej są jej zawodnikami czyli Marcin Majer, zresztą członek zarządu, do którego wszedł razem ze mną i Zbyszek Janik, podstawowy zawodnik. Będą grającymi trenerami i dzielą się obowiązkami szkoleniowymi.

– Czym się pan zajmuje poza działalnością w klube?

– Jestem na górniczej emeryturze więc czasu mam sporo i mogę się zająć działalnością w klubie, do którego przyszedłem w 1988 roku jako zawodnik. Trafiłem do Górnika po prawie półtorarocznej przerwie w grze. Byłem zawodnikiem GKS Tychy, ale nie chcąc iść do wojska wybrałem pracę w kopalni i gdy Górnik Lędziny się reaktywował prezes Uszok zaproponował mi grę w lędzińskim zespole. Szedłem z nim od klasy B do III ligi. W sumie w Lędzinach grałem do 2003 roku więc 15 lat na tym boisku spędziłem. Od 1996 roku, kiedy miałem kontuzję kolana i wróciłem na koniec naszej gry w III lidze, byłem już jednak raczej zawodnikiem wchodzącym do gry z ławki, a po spadku grałem w rezerwach.  Byłem też trenerem pierwszej drużyny, młodzieży, zespołu rezerw. Mogę więc powiedzieć, że do funkcji prezesa dochodziłem poznając wiele innych klubowych szczebli i wierzę, że teraz będzie to procentować.

– Czy zarząd MKS Lędziny mocno się zmienił za pana kadencji?

– W skład zarządu razem ze mną i Marcinem Majerem wchodzą także działający w poprzednim zarządzie Mariusz Luberda, Marcin Trzciński i Marcin Podleśny. Liczę na ich współpracę i cieszę się, że klubowi pomaga pani burmistrz Krystyna Wróbel. Nie wyobrażam sobie naszego klubu i drużyny na tym poziomie bez wsparcia Urzędu Miasta i współpracy z ratuszem.”