Po raz czwarty przyszło się lędzińskiej drużynie mierzyć w Górze z Nadwiślanem, i po raz trzeci MKS-owi przyszło pogodzić sie z porażką…. Lecz tym razem mogło być zupełnie inaczej.

[singlepic=2158,360,320,,]

Przy piłce Dawid Karlik, foto:underek

To fakt, że w pierwszej połowie lędzinianie nie stworzyli poważniejszego zagrożenia pod bramką rywali,  a ponadto w tej części spotkania MKS-owi sprzyjało szczęście. Zwłaszcza w 3 minucie gdy fantastyczna paradą Mokry obronił uderzenie rywala, a także w 28 gdy Janusik po indywidualnej akcji trafił w poprzeczkę. To gospodarze prowadzili grę często zagrażając bramce Mokrego. W kilku sytuacjach nasi obrońcy w ostatniej chwili blokowali strzały bądź dośrodkowania rywali. By uszczelnić defensywę trener Rozmysłowski już w 18 minucie do gry wprowadził Grzegorza Kostrzewę. Generalnie pierwsza połowa rozczarowała, nasza drużyna grała bezbarwnie, zaś gospodarze też razili chaotyczną grą.

Mecz rozkręcił się w drugiej połowie, która dla MKS-u zaczęła się obiecująco. W 51 minucie fatalnie przez własnym polem karnym zachował się Skiba (były piłkarz MKS-u), który podał piłkę wprost pod nogi Gajewskiego. Ten, ze stoickim spokojem, umieścił piłkę w długim rogu obok bezradnego Kwiatkowskiego. Niestety naszemu zespołowi prowadzenie udało się utrzymać tylko 4 minuty. Po dośrodkowaniu piłki z lewej strony Mokry wypiąstkował piłkę na 7 metr, lecz tam na to czekał tylko Dąbrowski, który strzałem z woleja zdobył wyrównującą bramkę. Piłka trafiła jeszcze w nogę Sopelewskiego, który nie zdołał zablokować tego uderzenia. Gospodarze ruszyli do szturmu, w 62 minucie Sopelewski po uderzeniu głową rywala wybił piłkę z linii bramkowej. W 70 minucie jednak szczęście znów odwróciło się od MKS-u. Piłka po rykoszecie od Bednarka, wpadła po raz drugi do lędzińskiej bramki. W tej sytuacji po wrzutce z prawej strony uderzał Pałka, i to jemu zapisano na konto gola. Później sprawy w swoje ręce wziął arbiter, który robił wszystko by Nadwiślanowi nie stała się krzywda. O ile można jeszcze zrozumieć niepodyktowanie jedenastki po starciu Karlika w polu karnym, to w sytuacji z 80, kiedy to ewidentnie faulowany w polu karnym był Kulpiński, zrozumieć już nie można. Dlatego nie można się dziwić, że naszym graczom puszczały nerwy i efektem tego była spora ilość żóltych kartek. MKS-owi nie udało się już odwrócić losów tego meczu. Szkoda, gdyż przy odrobinie szczęścia (rykoszety przy bramkach) oraz odpowiedniej postawie arbitra było to możliwe….

MKS: Mokry, Sopelewski, Karlik, M.Roszak, Gołaś (G.Kostrzewa 18, Bomba 63), Bednarek, K.Firlej, Samek (Brona 63), Kulpiński (Mikolasz 85), Gajewski, Gardawski

żólte kartki: Gardawski, Kulpiński, Gajewski