MKS Lędziny po raz kolejny przegrał spotkanie w kuriozalnych okolicznościach. Choć na 10 minut przed końcem wygrywał w Górze z liderem, to jednak… przegrał 2-3.
[singlepic=6084,360,320]
Gole Matyska i Gajewskiego nie dały MKS-owi punktów w Górze. Foto: Lasman
Dwa gole dla Nadwiślana strzelił dobrze znany nam Dawid Frąckowiak. Pierwszego już na samym początku spotkania zdobył Rewaj, który zza pola karnego trafił w okienko bramki Brandysa. MKS odpowiedział w 45 minucie trafieniem Matyska który uderzył z ostrego kąta a Kwiatkowski popełnił błąd i przepuścił piłkę (brawa dla sędziego liniowego, który to zasygnalizował), a w 58 za sprawą Gajewskiego wyszedł na prowadzenie („Gaja” w tej sytuacji ładnie uwolnił się w polu karnym spod opieki obrońców i wyszedł sam na sam). Gole Pałki z 80 minuty ( po wstrzeleniu piłki w pole karne) i Frąckowiaka z 90 z rzutu karnego podyktowanego za rękę Polarza (nastrzelona z metra – jak mówi Tomek Czarnecki), zapewniły jednak 3 punkty liderowi z Góry. Szkoda bo Brandys był bliski obrony nogami uderzenia Frąckowiaka w środek bramki).
Tyle Naszej relacji, więcej także na www.sps24.pl i www.sport.tygodnikecho.pl.
MKS: Brandys – Bednarek, Polarz, Roszak – Czarnecki, Karlik, Matysek, Śliwa (20 Michalski), K.Firlej (80 Sowik) – Gajewski (70 Majer), Dąbrowski (77 A.Gąsior)