MKS Lędziny wraca bez punktów z Raciborza, gdzie w inauguracyjnym spotkaniu rozgrywek IV-ligowych w grupie II uległ miejscowej Unii 1:3 (0:1).

Unia Racibórz- MKS Lędziny 3:1 (1:0) Migus 17k, Oślizlok 78,83 – Pułtorak 80

Unia: Grycman – Prykhodko, Duda, Stępiński, Goły (Szlufarski 82′), Plizga (Witt 68′), Pietrowski (Kunat 68′), Kaczor, Zaza (Kuczera 76′), Migus, Oślizlok.

MKS: Kuchta – Todorski, Józefus, Piekielny, Kaziszyn (Nowrocki 81),  Zygma, S.Rzepa, Gardawski (Wesecki 75), Śliwa, Wójcik, Pułtorak (S.Krakowiak 84).

żółte kartki: Migus, Duda, Goły – Józefus, Todorski, Śliwa

czerwona kartka: Śliwa, za dwie żołte (90min.).

Skrót meczu (za portalem FB swojska pilka)

„Raciborska Unia pod wodzą Dawida Plizgi nie miała sobie w poprzednim sezonie równych. Pewnie zdobyła tytuł mistrza III grupy klasy okręgowej zdobywając 71 punktów. MKS Lędziny w sezonie 2021/2022 występował w grupie V okręgówki. Zdobył 81 punktów, co także zapewniło mu tytuł mistrzowski i awans na wyższy szczebel. W sobotnie popołudnie naprzeciw siebie stanęli więc dwaj beniaminkowie IV ligi, co oznaczało, że spotkanie to mogło potoczyć się naprawdę różnie.

Pierwszy kwadrans spotkania to wzajemne badanie możliwości obu ekip. Raz groźną okazję próbowali stworzyć goście, po chwili inicjatywa przechodziła na stronę gospodarzy. Wynik nie ulegał jednak zmianie. Dopiero w 17 minucie po kolejnej akcji ofensywne zespołu z Raciborza udało się wywalczyć rzut karny. Piłkę na punkcie oddalonym o jedenaście metrów od bramki Lędzin ustawił Dawid Migus i pewnym strzałem pokonał bramkarza gości, wyprowadzając tym samym beniaminka z Raciborza na prowadzenie. Chwilę później goście stanęli przed okazją do wyrównania, lecz strzał ich zawodnika był niecelny. Od momentu straty gola goście starali się przejąć inicjatywę. Przytomna gra Unii w obronie skutecznie niweczyła ich starania.

W kolejnym kwadransie goście coraz częściej gościli pod bramką Unii. Kilkukrotnie stworzyli dogodne okazje, ale ich strzały były albo niecelne, lub nie na tyle dobre by bramkarz gospodarzy, Kamil Grycman nie był w stanie sobie z nimi poradzić. Najlepszą okazje 31 minucie miał Dawid Pułtorak, lecz jego strzał poszybował po niewłaściwej stronie słupka bramki Unii. W związku z tym rezultat spotkania wciąż brzmiał 1:0. Swe kolejne okazje mieli także gospodarze. Jedna z nich miała miejsce w 36 minucie. Strzał gracza Unii zmierzał wprost w okienko bramki. Bramkarz Lędzin wyciągnął się jednak niczym struna, parując piłkę na rzut rożny, który jak się okazało nie przyniósł zagrożenia dla gości.

Ostatnie pięć minut regulaminowego czasu gry w pierwszej połowie to lekka przewaga gospodarzy. Parę razy próbowali umieścić piłkę w siatce, lecz na próbach jedynie się kończyło. Z kolei goście starali się o „gola do szatni”. Starania obu ekip spełzły jednak na niczym i oba zespoły schodziły na przerwę przy wyniku 1:0. To było zwiastunem kolejnych emocji w drugiej połowie meczu inauguracyjnego w Raciborzu.

Pierwsze piętnaście minut drugiej odsłony meczu to lekki spadek jakości i tempa gry. Gra co rusz była przerywana czy to przez faule czy wybijaniem piłek na aut. Mimo to swego szczęścia próbowali zarówno goście, jak i gospodarze. Więcej po swej stronie mieli miejscowi, którzy po golu Marcina Oślizloka podwyższyli prowadzenie na 2:0. Bardzo dobrą asystą przy tym golu popisał się Fabian Kaczor.

Strata drugiego gola zdekoncentrowała Unitów. Wykorzystali to goście, którzy w 81 minucie spotkania strzelili gola kontaktowego. Na listę strzelców wpisał się Dawid Pułtorak. Odpowiedź Unii mogła być natychmiastowa, gdyż przed szansą na zdobycie gola stanął Kamil Duda. Niestety pozycja spalona gracza Unii zniweczyła starania. Co się odwlecze to nie uciecze. W 84 minucie na 3:1 podwyższył Marcin Oślizlok, praktycznie przesadzając o rezultacie sobotniego spotkania.

Do końca meczu, praktycznie przy ulewie gra toczyła się w środkowej części boiska. Mimo starań obu ekip rezultat nie uległ już zmianie. Beniaminek z Raciborza pokonał beniaminka z Lędzin w stosunku 3:1.”

Relacja tekstowa i zdjęcie za www.naszraciborz.pl (Grzegorz Piszczan).