Po niedzielnym (07.05.) meczu naszych rezerw ciężko cieszyć się z 1 punktu, który za remis w stosunku 2:2 dopisze do ligowej tabeli drużyna MKS. Trudno w to uwierzyć, także biorąc pod uwagę fakt, że po raz kolejny nasza „dwójka” musiała przystąpić do rywalizacji z dużymi brakami kadrowymi, a finalnie trener Zbigniew Janik miał do swojej dyspozycji tylko dwunastu zawodników – z kadry już przed weekendem wypadli m.in. M. Majer, Giza i Haba i Kuzak, a do tego w ostatniej chwili rozchorowali się Malicki i Stasiński.

Pomimo w/w problemów MKS od początku meczu starał się narzucić swoje tempo gry i podobnie jak w poprzednich spotkaniach, po kilku minutach gry byliśmy świadkami gry głównie na połowie gości, którzy oczywiście raz za razem próbowali odgryzać się kontratakami. Pierwszą groźną sytuację, po której MKS mógł otworzyć wynik tego spotkania, mogliśmy zaobserwować w 15 minucie, po składnej akcji w lewym sektorze boiska, Skrobek posyła mocne dośrodkowanie na długi słupek, gdzie niepilnowany Kobus głową uderza w boczną siatkę. Lędzinianie dopięli swego tuż przed przerwą. W 44 minucie dobrą akcję środkiem rozgrywa duet Tabuła-Skrobek, piłka po zamieszaniu przed 16m. trafia pod nogi Morksa, który zwodem mija obrońcę i mocnym uderzeniem przy krótkim słupku nie daje szans bramkarzowi gości. Po strzelonej bramce niestety najwięcej emocji było na ławce rezerwowych Nadwiślana, na skutek czego jeszcze przed przerwą na trybuny odesłany został trener przyjezdnych, który w przeciągu kilku sekund otrzymał dwie żółte karki.

Po przerwie, zgodnie z oczekiwaniami, to goście chcieli szybko ruszyć do odrabiania strat, jednak MKS szybko uspokoił grę i w dalszym ciągu to nasi zawodnicy kontrolowali przebieg meczu, stwarzając mniej lub bardziej klarowne sytuacje do zdobycia kolejnej bramki, ale przede wszystkim utrzymując piłkę z daleka od bramki Majera. Za swoją cierpliwość lędzinianie otrzymali nagrodę na początku ostatniego kwadransa gry. Dobry odbiór piłki w środku pola przez Tabułę, szybkie uruchomienie Morksa, który co prawda wygonił się ze światła bramki, ale skupił na sobie uwagę bramkarza i 3 obrońców gości, dzięki czemu wyłożył piłkę wzdłuż 11 metra, gdzie formalności dopełnił Firlej, pakując piłkę do tzw. „pustaka”.

I gdy wydawać się mogło, że trafieniem na 2:0 MKS „zabił” mecz, to zawodnicy z Góry, mocno podrażnieni stratą bramki, ruszyli do ataku i niespełna 2 minuty później cieszyli się z kontaktowego trafienia. Piłka po dalekim wyrzucie z autu na wysokości pola karnego, w zamieszaniu mija naszych obrońców i trafia prosto pod nogi napastnika Nadwiślana, który mocnym strzałem pod poprzeczkę nie daje szans Majerowi. Tuż po bramce kapitalną sytuację na swoje kolejne trafienie miał Firlej, jednak w sytuacji sam na sam górą okazał się golkiper gości.

W 85 minucie kolejna z wielu długich piłek tym razem mija, wcześniej solidnie grającą, linię defensywy MKS, piłkę przejmuje grający z numerem 33 Jakub Radko, radzi sobie z próbującym przerwać akcję Śmiglem i strzałem w długi róg bramki ponownie pokonuje Majera.

Już w doliczonym czasie gry, po faulu Tabuły na zawodniku gości w bocznym sektorze boiska dochodzi do przepychanki, w wyniku której sędziowie mają dość sporo pracy, a jej efektem jest bezpośrednia czerwona kartka dla Firleja oraz dwie dla zawodników gości (w tym druga żółta i w konsekwencji czerwona kartka Sebastiana Siemianowskiego).

Po meczu w szatni naszej „dwójki” czuć było atmosferę niedosytu, jednak trzeba uczciwie przyznać, że podopieczni trenera Janika po raz kolejny stworzyli ciekawe widowisko, zaprezentowali dojrzały futbol i z pewnością pokazali, że na ich mecze warto przychodzić i wspierać lędziński „drugi garnitur”.

MKS II Lędziny – Nadwiślan Góra 2:2 (1:0) Morks 44, Firlej 75 – Siemianowski 77, Radko 85.

MKS II: W.Majer – Smaza, Śmigiel, Tabuła, Kobus, M.Firlej, Dominiec Rozkwitalski 89), Morks, Dudek, Skrobek, Urbańczyk.

Czerwona kartka: M.Firlej (90 min.).