II kolejka Future Sport B Klasy to sobotnie (27.08.) wyjazdowe spotkanie podopiecznych Zbigniewa Janika w Wiśle Małej.

W składzie drużyny rezerw doszło do kilku roszad względem meczu z Polonią Międzyrzecze, co było podyktowane m.in. nakładającym się meczem MKS Lędziny w IV Lidze. Dzięki temu na boisku swoje szanse dostali kolejni zawodnicy. Dość powiedzieć, że do wyjściowej „11” trener Janik desygnował pięciu młodzieżowców, a kolejnych trzech pojawiło się na boisku z ławki – w tym debiutujący w seniorskich rozgrywkach Maroszek, który już w I połowie zmienił kontuzjowanego Smazę.

Od początku spotkania MKS narzucił swoje warunki, prowadząc grę i cierpliwie konstruując akcje, podczas gdy gospodarze skupili się przede wszystkim na wycofaniu na własną połowę, zabezpieczeniu bramki i cierpliwie wyczekiwali momentów do wyprowadzenia kontrataku. Już w 12 minucie okazało się, że taktyka podopiecznych Tomasza Malcharka przyniosła oczekiwany efekt, bowiem po błędzie w drugiej linii MKS, Wisła wychodzi z kontrą, którą precyzyjnym strzałem w długi róg bramki finalizuje Pustelnik. Po wyjściu na prowadzenie gospodarze jeszcze bardziej zacieśnili szyki obronne i starali się bronić korzystnego wyniku. Na doprowadzenie do wyrównania MKS potrzebował dokładnie kwadrans, po cierpliwie budowanej akcji i wypatrywaniu luk w szykach obronnych gospodarzy Skrobek uruchamia grającego na prawym skrzydle Firleja, a ten precyzyjnie dogrywa do Gawła, który finalizuje akcję i umieszcza futbolówkę w bramce.

Wydawać by się mogło, że wszystko wróciło do normy, rezerwy nadal prowadziły grę i szukały kolejnych okazji, które pojawiały się raz po raz, jednak problem z finalizacją mieli Adamus, Morks, Majer oraz Gaweł, który po kolejnym kapitalnym dograniu z prawej strony boiska nie zdołał umieścić piłki do pustej bramki – strzał był na tyle nieczysty, że bramkarz Wisły zdążył złapać piłkę, zanim ta przekroczyła linię bramkową. Po raz kolejny rezerwy przekonały się boleśnie o konsekwencjach niewykorzystanych sytuacji, bowiem jeszcze przed przerwą to gospodarze, po raz drugi w tym meczu, wyszli na prowadzenie, wykorzystując stały fragment. Dokładnie w 1 minucie doliczonego czasu gry sędzia dyktuje rzut wolny z okolicy środkowej linii, zawodnik gości wrzuca piłkę w kierunku długiego słupka, gdzie w ferworze walki piłka odbija się od jednego z obrońców MKS i trafia na 11 metr, a następnie Okwieka nie daje szans Stasińskiemu, który po raz drugi musi wyciągać piłkę z siatki.

Po przerwie oglądaliśmy już całkowitą dominację drużyny z Lędzin, która wyszła na boisko z konkretnym celem wywiezienia kompletu punktów, choć na bramkę wyrównującą stan meczu musieliśmy pracować przez 20 minut. Kolejny raz kluczowe podanie w pole karne zaadresowane zostało z prawej strony boiska, a kapitalnie w polu karnym gospodarzy zachował się Haba, który solidnie pracuje na miano „Jokera”, strzelając bramkę po wejściu z ławki (w meczu z Polonią Międzyrzecze strzelił bramkę tuż po wejściu na boisko – przyp. red.). MKS nadal nie spuszczał z tonu, a gospodarze z każdą minutą wyraźnie opadali z sił, co przyniosło efekt w postaci bramki na 3:2 dla rezerw. Trzeci raz akcję z prawej strony boiska konstruują Firlej oraz Śmigiel, który „namierza” dobrze wchodzącego w „16” Wisły Majera i precyzyjnym dośrodkowaniem posyła piłkę wprost na głowę pomocnika Lędzin, który strąca piłkę w kierunku długiego rogu bramki gospodarzy i wyprowadza MKS na prowadzenie.

Końcówka meczu to pokaz solidnej gry obronnej w wykonaniu rezerw i chaotyczne próby przedarcia się pod bramkę zawodników Wisły Małej, które jednak konsekwentnie są przerywane – to w strefie środkowej, przez linię obrony, a także przez bardzo dobrze spisującego się po przerwie Stasińskiego, który w końcówce meczu obronił jeszcze atomowe uderzenie napastnika gospodarzy.

LKS Wisła Mała – MKS II Lędziny 2:3 (2:1) Pustelnik 12, Okwieka 45 – Gaweł 27, Haba 65, Majer 76