Przed laty MKS Lędziny oraz LKS Nadwiślan Góra toczyli pasjonujące boje na boiskach klasy okręgowej, natomiast w miony weekend na boisku w Górze spotkali się miejscowy AKS (będący spadkobiercą dawnego Nadwiślana) oraz rezerwy lędzińskiej drużyny. I choć poziom rozgrywkowy niższy, to także i w starciu 6 kolejki tyskiej b klasy emocji nie zabrakło.

Trener Zbigniew Janik desygnował do gry niemal identyczną wyjściową jedenastkę, która w ubiegłym tygodniu rozpoczęła „strzelaninę” w meczu z rezerwami Wisły Wielkiej. Jedyne zmiany nastąpiły w formacji obronnej, gdzie w miejsce nieobecnych Gizy i Smazy, pojawili się Krakowiak oraz Śmigiel.

Spotkanie z wysokiego „C” rozpoczął MKS, gdy już w 1. minucie wyszedł na prowadzenie za sprawą niezawodnego Gardawskiego, który zaledwie kilkanaście sekund po rozpoczęciu gry od środka boiska, znalazł się na 20 metrze i postanowił sprawdzić czujność bramkarza gospodarzy. Próba była na tyle udana, że piłka znalazła drogę do siatki, odbijając się jeszcze od słupka.

Kolejny kwadrans to zdecydowana przewaga MKS, która objawiała się w szybkiej grze, toczonej głównie na połowie przeciwnika, natomiast gospodarze swoich okazji starali się szukać w szybkich kontrach. Niestety, optyczna przewaga naszych zawodników nie przyniosła efektu w postaci kolejnych bramek.

Po niespełna kwadransie gry do głosu w końcu doszła drużyna AKS. Na indywidualny rajd między naszymi obrońcami decyduje się skrzydłowy gospodarzy, wpada w pole karne, gdzie zdaniem sędziego nieprzepisowo zatrzymuje go Krakowiak i akcja kończy się wskazaniem na „wapno”. Do rzutu karnego podszedł dobrze znany z występów w Goczałkowicach Adam Złotek, który mocnym strzałem pod samą poprzeczkę pokonuje bramkarza.

Tym razem 15 minut potrzebował MKS, aby ponownie wyjść na prowadzenie. Trójkową akcję rozpoczyna Kobus zagrywając z głębi pola na 16 metr, gdzie ustawioną przez Domińca piłkę zgarnia Skrobek i kapitalnym rajdem pomiędzy obrońcami wjeżdża w pole karne, a następnie wystawia piłkę do przysłowiowego „pustaka” Adamusowi, który kolejny raz znalazł się tam gdzie trzeba i dopełnił formalności. Niestety, radość nie trwała zbyt długo, ponieważ zaledwie 6 minut później gospodarze po raz kolejny doprowadzili do wyrównania. W pozornie niegroźnej sytuacji na 20 metrze piłkę otrzymał Prusek i bez zastanowienie uderzył na bramkę. Piłka lecąc delikatnym lobem zaskakuje młodszego z braci Majer, który ustawiony na 5 metrze nie zdołał jej dosięgnąć.

Po przerwie obraz gry zbytnio się nie zmienił, natomiast MKS wyraźnie chciał pokazać, że poza piękną grą potrafi strzelać bramki i długo nie trzeba było na nie czekać. „Trzy minuty, które wstrząsnęły Górą” – tak można w skrócie zatytułować fragment gry, po którym Adamus skompletował hat-trick, a zarazem ustalił wynik meczu. Po dwóch szybkich ciosach i wyniku 4:2 gospodarze nie mieli zamiaru poddawać się bez walki i do samego końca starali się wypracować bramkę kontaktową. Tym razem jednak podopieczni trenera Janika odrobili lekcję, mądrze szanując piłkę i nie dając się zaskoczyć w obronie.

AKS Nadwiślan Góra – MKS II Lędziny 2:4 (2:2) Złotek 15, Prusek 37 – Gardawski 1, Adamus 31, 52, 55;

MKS II: W.Majer (Kucharczyk 46) – Śmigiel, Kobus, S.Krakowiak, Dominiec, Skrobek (Dudek 85), Gardawski, Adamus (M.Majer 70), M.Firlej (Malicki 57), Morks (Stasiński 80), Urbańczyk.

żołta kartka: Malicki.