Przyjemnie było oglądać dziś drużynę MKS-u. Grającą ambitnie, ofiarnie, skutecznie. Wreszcie zobaczyliśmy taki zespół jaki chcielibyśmy zawsze oglądać. I to przyniosło efekt w postaci zwycięstwa nad liderem z Góry, mimo że ponad godzinę graliśmy w dziesiątkę.

[singlepic=5312,360,320]

Co prawda Dawid Frąckowiak zdobył w Lędzinach gola, lecz jego klub doznał w rozgrywkach pierwszej porażki. Foto: Underek

Spotkanie z impetem rozpoczęli goście i juz po kilku sekundach mogli prowadzić 1:0, ale zawahania Brandysa przy wyjściu do piłki nie wykorzystał Maławy i uderzył piłkę głowa obok bramki. W 3 minucie kolejna groźna okazje stworzyli gracze lidera, lecz na 8 metrze zdołaliśmy zablokować Boblę, po tych kilku minutach MKS zaczął grać pewnie i zaczęliśmy śmielej atakować. W 14 minucie na prawym skrzydle piłke rozegrali Bednarek z Broną ten ostatni dokładnie wrzucił na 8 metr, a Gajewski piękną główką dał prowadzenie lędzińskiej drużynie. W kolejnych minutach na boisku zrobiło się nerwowo za sprawą sędziego Jacka Lisa, który począł dzielić kartkami na lewo i prawo. Najbardziej ucierpiał na tym Karlik, który w 25 minucie wyleciał z boiska po niegroźnym faulu w środkowej strefie placu gry. W tym momencie było już 1:1 bowiem w 23 minucie z rzutu wolnego uderzył Maławy, a tor lotu piłki zmienił nie kto inny jak Dawid Frąckowiak i mieliśmy remis. W tym momencie wydawało się, że trudno będzie naszemu zespołowi powalczyć o dobry wynik. Jednak stało sie inaczej, nasi piłkarze podrażnieni decyzjami sędziego zaczęli grać jeszcze uważniej i ambitniej. I już w 31 minucie Tomek Matysek strzałem z woleja z 17 m (po dograniu Bednarka) zdobył prowadzenie dla MKS-u. Radość Tomka była ogromna po tej bramce, w 36 minucie miał kolejną szansę, lecz pędząc na bramkę ograł już Kwiatkowskiego, ale w zdobyciu bramki przeszkodziła mu … linia końcowa boiska, która przypomniała Tomkowi, że dalej jechać nie można:)

[singlepic=5338,360,320]

Grzegorz Bednarek rozegrał dobry mecz. Foto: Underek

Goście po stracie gola najwyraźniej nie mieli pomysłu na rozmonotowanie defensywy MKSu, którą kierował znów Marcin Polarz. Powrót do linii obronnych przyniósł spodziewany efekt. Nadwiślan grał głownie górnymi piłkami, a w polu bramowym rządził wysoki przecież Brandys. Troche szczęścia mieliśmy tylko w 51 minucie, gdy najpierw Sopelewski przed bramką uprzedził napastnika gości, a chwile później, gdy Maławy główkował z 6 m w poprzeczkę. MKS nie pozostał dłużny i prawdę mówiąc zasłużył na wyższe zwycięstwo. Nasze kontry były groźniejsze niz akcje lidera.W 58 minucie dobrą akcję Matyska z Firlejem, Tomek zakończył niecelnym uderzeniem z 12 metrów. W 73 Gąsior w sytuacji sam na sam pozwolił zatrzymać sie Kwiatkowskiemu, a odbitą piłkę która toczyła się do bramki wybili obrońcy. W 81 wyprowadziliśmy szybka kontrę. lecz Śliwa źle rozegrał piłkę z Gąsiorem i szansa przepadła. Serca mocniej zabiły kibicom MKSu w 85 minucie gdy Pałka z 7 metrów główkował tuż obok bramki.

Dziś zobaczyliśmy taki MKS, jaki chcielibyśmy oglądać zawsze, poukładany, dobrze zorganizowany i przede wszystkim grający z wiarą w sukces. Po meczu w Pszczynie nastroje były nieco minorowe, jednak to zwycięstwo sprawiło wszystkim wiele radości. Cieszy fakt, że pokonaliśmy rywala, z którym tak dawno nie zwyciężyliśmy i to mimo faktu, że momentami sędzia pomagał Górze jak tylko mogł. Brawo:)!!!

MKS: Brandys, Polarz, Karlik, M.Roszak, Sopelewski, Bednarek, Matysek (Mikolasz 80), K.Firlej, Brona (A.Gąsior 70), Gardawski (Sowik 90), Gajewski (Śliwa 65)

Nadwiślan: Kwiatkowski, Bobla, Mateja (Janusik 40), Słomka (Pałka 46), Ulczak, Morkisz, Dadok, Kajor, Frąckowiak, Rewaj, Maławy

żółte katki: Gardawski, Brona, Brandys, A.Gąsior – Rewaj, Pałka

czerwona kartka: Karlik 25 miuta, za dwie żołte