MKS kontynuuje dobrą passę i odniósł dziś w Łące trzecie kolejne, a czwarte tej wiosny, zwycięstwo pokonując drużynę Bronisława Loski 2:1!. Dzięki tej wygranej zespół Marcina Polarza, mimo meczu zaległego, utrzymuje się w górnej części tabeli i z optymizmem może patrzeć na czekające go spotkania. W sobotę o godzinie 17.00 MKS podejmie Stal Chełm Śląski.

MKS objął prowadzenie w 5 minucie po golu Mateusza Śliwy, który wykorzystał dogranie Gardawskiego i w sytuacji sam na sam nie dał szans bramkarzowi Łąki. Po kolejnych 30 minutach wyrównał Michał Puchała (po dośrodkowaniu z bocznego sektora boiska i główce do pustej bramki), ale lędzinianie po kolejnych 120 sekundach wyszli za sprawą Tomasza Matyska na prowadzenie i taki rezultat utrzymał się do przerwy. „Matys” po podaniu Mikolasza wyprzedził obrońcę i strzałem w długi róg trafił do siatki. Po przerwie wynik meczu nie uległ zmianie.

A oto jak mecz opisał portal sps24.pl:

Łączanie nie byli słabszą drużyną od MKS-u Lędziny, ale to goście strzelili dwie bramki, co przy jednym trafieniu Michała Puchały, dało im trzy punkty.
W świetnej dyspozycji jest w ostatnim czasie Michał Puchała – przed tygodniem trafił do bramki LKS-u Bełk dwukrotnie, bramkarza z Jankowic pokonał trzy razy, a w meczu z MKS-em Lędziny dorzucił do tego jeszcze jednego gola.

– W meczu z Bełkiem zacząłem na lewej pomocy, gdzie grałem kilka lat. Dopiero w Wawelu Kraków trener przesunął mnie do ataku. W Bełku, gdy strzelił pierwszą bramkę to zaczęło mi się luźniej grać – mówi snajper LKS-u.
W meczu z MKS-em Lędziny Michał Puchała trafił w 35. minucie – znów głową, tak jak dwa ostatnie w Jankowicach. – Przegrywaliśmy wtedy już 1:0 po naszym ewidentnym błędzie w tyłach w piątej minucie – opisuje Bronisław Loska.
Na prowadzenie łączanie powinni wyjść chwilę później – Puchała wrzucał, a piłka uderzona głową przez Rafała Furczyka przeszła kilkanaście centymetrów obok słupka. Zemściło się to w 37. minucie – Tomasz Matysek ograł Łukasza Kusia i strzelił w długi róg obok bezradnego Marka Zacharzewskiego.
– Druga połówka to była nasza przewaga, a lędzinianie rzadko wychodzili pod nasze pole karne – mówi trener Loska. Sytuację meczową miał w doliczonym czasie gry Puchała. – Wrzucał z lewej strony Dominik Pławecki i Michałowi wystarczyło tylko dobrze ustawić nogę. Ustawił i… się poślizgnął. Szkoda, bo punkcik byłby bardzo zadowalający – żałuje Bronisław Loska.”

MKS: Brandys, Karlik, Bednarek, Polarz, Mikolasz (Gajewski 80), Matysek, Śliwa (M.Roszak 75), Samek (Czarnecki 70), Szeremeta, Brona (A.Gąsior 60), Gardawski.

Łąka: Zacharzewski, M.Pławecki (60. Mizera), Morcinek, Ł.Kuś (80. Kania), Żur, Klaja, Ł.Wróbel, Furczyk (60. Ryt), D.Pławecki, Folek, Puchała

żółte kartki: Czarnecki, Matysek, Śliwa (MKS)