W trzecim spotkaniu MKS odniósł trzecie zwycięstwo, tym razem przyszło ono jednak naszej drużynie z najwyższym trudem, gdyż lędzinianie rozegrali słabe spotkanie, a obie drużyny uraczyły kibiców koszmarnym widowiskiem. Zwycięzców jednak się nie sądzi, pozostaje więc satysfakcja z 3 punktów i pewność, że w sobotę w Woli zagramy lepiej.

Lędzinianie przystąpili do meczu bez Kulpińskiego, oraz z Gardawskim na ławce. Ich brak był aż nadto widoczny. Pierwsze notatki na mojej kartce pojawiły się dopiero w …30 minucie, kiedy po akcji prawą stroną Samka, obrońca Orła w ostatniej chwili wybił piłkę sprzed nosa Bomby. Dwie minuty później groźnie było pod naszą bramką, ale dośrodkowanie gracza Orła przeszło wzdłuż linii bramkowej. Nasz zespół odpowiedział akcją Bednarka, lecz Gołaś na szóstym metrze źle uderzył piłkę głowa i przestrzelił. Kilkadziesiąt sekund po tej akcji rzut wolny wykonywał Bomba, ale uderzenie z 25 metrów było zbyt lekkie by zaskoczyć bramkarza Orła.

Na kolejne emocje czekaliśmy do 67 minuty! Wtedy to Bomba zamiast obsłużyć Napieraja, niepotrzebnie uderzał z dystansu. Wcześniej na boisku dominował chaos, dopiero potrójna zmiana w MKS-ie i wejście Brony, Gardawskiego i Napieraja nieco odmieniło obraz naszej gry. Właśnie Gardawski był bliski zdobycia gola w 74 minucie, ale jego uderzenie z rzutu wolnego z 23 metrów odbiło sie od zewnętrznej części słupka i wyszło w aut bramkowy. W 79 minucie bo błędzie naszej obrony Maciaszek uderzył z woleja zza pola karnego, lecz na nasze szczęście minimalnie chybił. Kibice przestawali już wierzyć, że uda nam sie przeprowadzić jakąś skuteczną akcję, lecz udało się. W 81 minucie Sopelewski dośrodkował z lewej strony, a niewysoki przecież Gardawski strzałem głową uderzył nad bramkarzem i dał lędzinianom wymarzoną bramkę. Chwilę później powinno być 2:0, lecz po dośrodkowaniu Brony z prawej strony Napieraj uderzając z powietrza z 10 metrów fatalnie przestrzelił. W koncówce goście ruszyli do ataku, wykonywali kilka rzutów wolnych, lecz nie udało im się stworzyć dobrej okazji do zdobycia gola,a nasz zespół mógł dobić rywala, lecz w 90 minucie bramkarz Orła wygrał pojedynek sam na sam z Krzyśkiem Firlejem.

Lepiej jest brzydko wygrywać, niż pięknie przegrywać, i tego się trzymajmy. Rozgrzeszamy naszych piłkarzy i wierzymy, że połączenie skuteczności jak i lepszej gry zobaczymy już w sobotę o godz. 17 w meczu z Sokołem.

MKS: Mokry – Mikolasz (Napieraj 65), Karlik, M.Roszak, Bednarek, Gołaś (Sopelewski 75), K.Firlej, Samek (Brona 65), Gajewski, Śliwa (Gardawski 65), Bomba.