Już w sobotę o 16:00 kolejny mecz MKS Lędziny na własnym stadionie. Tym razem rywalem LKS Bełk, drużyna z którą już od paru sezonów lędzinianie toczą na własnym boisku ciekawe, choć często niepomyślnie zakończone, boje.
W tym sezonie nasi sobotni rywale nie tryskają formą, szczególnie w meczach wyjazdowych. Jedyne punkty wywieźli z Imielina, gdzie wygrali 2-1. Na swoim koncie mają jednak także „efektowne” wyjazdowe porażki: 1-4 z GKS II i 2-6 z Leśnikiem. Także i na własnym boisku nie bywa różowo, co potwierdza ubiegłotygodniowy remis z dotychczasowym outsiderem ligi, Zniczem Jankowice.
My jednak mamy swoje problemy, a od dziesiątego w tabeli Bełku dzielą nas ledwie 3 punkty. Wypadałoby więc tego meczu nie przegrać, bo nawet strefa spadkowa nie jest znów aż tak daleko, jak mogłoby się wydawać. Punkty z Bełkiem to dla nas zazwyczaj dość trudna sprawa, dość stwierdzić, że 2 z ostatnich trzech meczów u siebie z bełczanami przegraliśmy.
By jednak wlać w serca kibiców nieco optymizmu, trzeba uczciwie stwierdzić, że MKS potrafi mobilizować się przed własną widownią, co udowodnił dwa tygodnie temu w starciu z Suszcem. Dorobek punktowy naszej drużyny nie jest zaś aż tak marny by realnie nie pomarzyć o wiele wyższej lokacie na półmetku.
Po Bełku czekają nas trzy drużyny z samego dołu tabeli: Znicz, Tempo i Unia Kosztowy. Potem zaś prestiżowe derby w Bieruniu, gdzie zawsze wypadamy przynajmniej nieźle. Do zdobycia zatem jeszcze nawet całe 15 punktów! „Oby tylko rywale nie zaczęli się przełamywać w meczach z nami…” – Underek brutalnie sprowadza mnie na ziemię…
W meczu z Bełkiem trener będzie miał prawdopodobnie pełny skład do dyspozycji – nikt nie pauzuje, wraca po czerwonej kartce Karlik.