MKS Lędziny podzielił się dziś punktami z LKS Czaniec remisując bezbramkowo. I choć goście mieli sporo pretensji do arbitra, to z przebiegu spotkania, w którym w pierwszej połowie swoje szanse mieli gospodarze, w drugiej goście, to remis wydaje się być sprawiedliwym rezultatem.
Pierwsza połowa wyrównana, z dwiema świetnymi okazjami MKS-u na objęcie prowadzenia. I kto wie, gdyby uderzenia Kostrzewy bądź Matei trafiły do siatki, lędzinianie zdołaliby w drugiej połowie obronić skromną przewagę? W pierwszej ze wspomnianych akcji, Kostka świetnie na prawej stronie znalazł Czupryna, który zagrał długą piłkę zza obrońców, lecz zawodnik MKS-u uderzając w sytuacji jeden na jeden trafił w Majdę, umożliwiając mi interwencję. Była to 25 minuta spotkania, a po kolejnych trzech i dośrodkowaniu z rzutu rożnego Śliwy, Mateja uprzedził obrońcę i główkując z 5 m wystawił na najwyższą próbę bramkarza gości, który wyszedł z opresji obronną ręką. Wcześniej jeszcze kąśliwie z dystansu uderzał Śliwa i uderzona po koźle piłka sprawiła sporo trudności Majdzie. Warto jeszcze wspomnieć o rzucie wolnym pośrednim podyktowanym w 3 minucie gry za zagranie piłki obrońcy do bramkarza. Adam Mateja jednak nie mial tyle szczęścia co Robert Lewandowski i w gąszczu piłkarzy ustawionych na linii bramkowej nie znalazł luki, która pozwoliłaby na zdobycie gola. Mocno uderzona piłka odbita, wyszła jedynie na rzut rożny.
Druga połowa spotkania to już zgoła odmienny przebieg. Rosnąca przewaga LKS-u i próby kontr ze strony MKS-u. Goście rozpoczęli ostrzał bramki Kwiatkowskiego, zwłaszcza próbując strzałów z dystansu. Paweł Kozioł w 68 min., trafił w słupek, a przy probie dobitki napastnik gości wyraźnie skiksował. Nasz bramkarz wygrał także pojedynek z dynamicznym Nazdryn-Platnitskim, a także zatrzymał 3-4 groźne uderzenia z dystansu. Nie było to proste, na grząskiej murawie piłka sprawiała mnóstwo niemiłych niespodzianek. Szymon Kwiatkowski dzisiejsze spotkanie może zapisać jednak jak najbardziej na plus, grając pewnie i skutecznie przez pełne 90 minut. Zespołowi należą się wyrazy uznania za walkę i ambicję, determinacji naszym piłkarzom nie brakło, a zostawione zdrowie na piekielnie trudnym i wymagającym boisku zostało przekute w punkt, pierwszy pod wodzą Adriana Napierały. Trzeba go szanować, na trzy przyjdzie nam jeszcze poczekać. Może do kolejnego meczu ze Spójnią?
Dziękujemy za walkę!
MKS: Kwiatkowski – Ingram, M.Roszak, Mateja, Piekielny, Malik, Szczurek (Sieradzki 85), G.Kostrzewa (Kut 62), Śliwa, Czupryna, Turczyński.
LKS Czaniec: Majda – Borak, Palaraczyk, Jurczak, Kaczmarczyk, P.Kozioł, Grabski (Marczyński 79), Lewandowski (Wilczek 64), Żak, Nazdryn-Platnitski, Waligóra.
żółte kartki: Kut, Ingram (MKS) – Grabski, Jurczak, Lewandowski, Palarczyk (Czaniec).
Sędziował: Szymon Janicki (Bytom)
Trener Adrian Napierała. Foto Michał Pawlak.