MKS pokonał dziś Sokoła Wolę 4:1 (2:1) w meczu 17 kolejki, odnosząc pierwsze wiosenne zwycięstwo. Co prawda, przed tym pojedynkiem można było mieć pewne obawy o postawę MKS-u, to nasi piłkarze pokazali sporo dobrej piłki i pewnie zwyciężyli. Po wyeliminowaniu  mankamentów z pierwszej połowy gry, w drugiej przewaga MKS-u nie podlegała już dyskusji.

A wcale nie zaczęło się tak wesoło. Starcie w polu karnym z 5 minuty Mikolasza z napastnikiem gości, sędzina Krystyna Połap z Zabrza zakwalifikowała jako faul i goście egzekwowali jedenastkę. Hamerla uderzył jednak źle, a ponieważ Gąsior wyczuł, w który róg będzie uderzał zawodnik gości, nie miał więc problemów z obroną jedenastki. Nasi gracze odpowiedzieli po siedmiu minutach – i to od razu skutecznie. Matysek miękko przerzucił piłkę nad linią obrony, a Śliwa będąc już w polu karnym uderzeniem z woleja nie dał szans Czmokowi na interwencję.

W 18 minucie doszło do jednej z kontrowersyjnych w tym meczu sytuacji sytuacji, bowiem bramkarz Sokoła (do czego sam sie potem przyznał naszym zawodnikom) zagrał poza polem karnym piłkę ręką zatrzymując szarżę Matyska (po zagraniu Gajewskiego). Sędzina jednak nie zareagowała, a liniowi także nie pomogli jej w podjęciu jedynej słusznej w tym momencie decyzji. Kolejną okazję miał Matysek w 23 minucie, lecz główkując z 6 m po centrze Brony, nie zdołał pokonać Czmoka. Ta niewykorzystana okazja się zemściła, bowiem błąd naszych obrońców na linii pola karnego wykorzystał Faruga i strzałem obok Gąsiora zdobył wyrównanie. MKS odpowiedział uderzeniem Matyska z woleja nad bramką z 28 minuty. W 36 minucie Matysek nastawił już celownik i huknął z 30 m., piłka przeszła po rękach Czmoka, odbiła się od słupka i wpadła do siatki. Było w tej sytuacji nerwowo, bowiem sędziowie wahali się co zrobić w tej sytuacji, gdyż Matysek już po strzale został skoszony przez jednego z rywali. Jak się jednak okazało, kontrowersje nie dotyczyły uznania gola, a ewentualnej kartki dla rywala.

Na tym emocje pierwszej części meczu się skończyły, a w drugiej nasi piłkarze poukładali grę w tyłach, tak by nam już z tyłu nic nie groziło i konsekwentnie szturmowali bramkę Czmoka. W 55 minucie rzut wolny pośredni (podyktowany po tym jak Czmok złapał w ręce piłkę zagraną przez swojego obrońcę) z 6 m przyniósł uderzenie Matyska w poprzeczkę. W 58 Szeremeta świetnie zagrał piętą do Gajewskiego na 16 metrze, ale Czmok zdołał wybronić uderzenie „Gaji”. W 63 minucie  swój fakt pojawienia się na boisku zaznaczył Gardawski, który mocno dośrodkował z prawej strony, czym zaskoczył stopera Sokoła – do odbitej przez niego piłki dopadł Matysek i strzałem w długi róg zdobył trzeciego gola. Równie efektowne wejście na plac gry kilka minut później zaliczył Grzegorz Kostrzewa, dwie minuty po wejściu na boisku ładnym strzałem wykończył składną akcję całego zespołu i ustalił wynik meczu! W 75 minucie „Kostek” mógł wpisać się na listę strzelców ponownie, ale tym razem przegrał pojedynek sam na sam z Czmokiem. Podobna okazję miał także w 90 minucie Gardawski, lecz zabrakło mu zimnej krwi, by wykorzystać ta okazję. A ponieważ „Żółwik” jeszcze raz po dośrodkowaniu Matyska z rzutu rożnego nie trafił główkując w poprzeczkę z 6 m, a po drugiej stronie boiska dwukrotnie Pawłowicz został zatrzymany przez świetnie broniącego Gąsiora, marnując tym samym jedyną okazje Sokoła w drugiej części gry, kibice nie obejrzeli już goli.

Ci lędzińscy po tym meczu mogli być jednak zadowoleni, szkoda tylko że przychodzi ich na mecze coraz mniej…

MKS: Łukasz Gąsior, Polarz, Bednarek, Szeremeta, M.Roszak, Mikolasz, Śliwa (Czarnecki 85), Matysek, Brona (G.Kostrzewa 70), Samek (A.Gąsior 75), Gajewski (Gardawski 60)

Sokół: Czmok, Niedośpiał, Grabowiecki, R.Kula (Germanek 70), Ulczak, Kania, Hamerla, M.Jarnot (Żurawiecki 46), Faruga (Sz.Kula 76), Pałka, Pawłowicz.

żółte kartki: Polarz, M.Roszak, Szeremeta – Pawłowicz, Kania

Wkrótce pojawią się pliki z filmami z tego meczu:)