Sobotnie (06.04.2024) popołudnie w Warszowicach dostarczyło nie lada emocji. W pojedynku z miejscowym UKS Warszowice drużyna naszych rezerw musiała zadowolić się podziałem punktów, choć dwukrotnie wychodziła na prowadzenie.

Mecz rozpoczął się mocnym akcentem MKS-u, który już w 4. minucie objął prowadzenie za sprawą niezawodnego w tym sezonie Marcina Majera. Napastnik w efektownym stylu zakończył ofensywną akcję naszych rezerw i pięknym strzałem „z przewrotki” zaskoczył bramkarza gospodarzy.

Kolejny kwadrans gry przebiegał pod znakiem wyrównanej walki na boisku, swoich okazji do podwyższenia szukali Lędzinianie, ale gospodarze nie pozostawali dłużni, kilkukrotnie w bramce bardzo dobrze interweniował Czudaj, a swoją dyspozycję w bramce potwierdził broniąc rzut karny podyktowany za faul w 15. minucie gry.

W 25. minucie UKS dopiął swego i doprowadził do remisu, wykorzystując kilka błędów w obronie MKS, które finalnie zakończyły się utratą bramki. W polu karnym MKS najprzytomniej zachował się napastnik drużyny gospodarzy i z zimną krwią skierował bezpańską piłkę do siatki.

Strata bramki motywująco zadziałała na naszą drużynę, która szybko ruszyła po odzyskanie prowadzenia. Mimo kolejnych stworzonych sytuacji, piłka mijała bramkę gospodarzy lub padała łupem równie dobrze dysponowanego golkipera Warszowic. Konsekwencja przyniosła jednak efekt, gdyż w 39. minucie w polu karnym Warszowic Adamus decyduje się na drybling i zostaje nieprzepisowo zatrzymany przez obrońcę. Sędzia wskazuje na „wapno”, do „jedenastki” podchodzi Majer i po raz drugi kieruje piłkę do siatki gospodarzy.

Po przerwie byliśmy świadkami istnego rollercoaster`a, który zafundowali nam piłkarze obu drużyn. Druga część spotkania zaczęła się w najgorszy możliwy dla MKS sposób, bowiem już trzy minuty po wznowieniu gry sędzia podyktował kolejną „jedenastkę” dla drużyny Warszowic, ignorując jednocześnie fakt, że faulujący w tej sytuacji Kacper Kuzak wcześniej sam był faulowany przez zawodnika gospodarzy. Do piłki ustawionej na „wapnie” podchodzi strzelec pierwszej bramki dla UKS i tym razem nie daje żadnych szans Czudajowi, umieszczając piłkę pod poprzeczką.

Gospodarze po raz drugi w tym meczu doprowadzili do remisu, ale po raz kolejny ich radość nie trwała długo, gdyż niespełna siedem minut później MKS po raz trzeci wyszedł na prowadzenie, tym razem bezlitośnie przeprowadzając kontratak, a autorem bramki jest Kozaczuk, który eleganckim lobem pokonuje próbującego interweniować na skraju pola karnego bramkarza.

Gdy wydawać się mogło, że trzecia bramka na dobre podcięła skrzydła gospodarzom, a więcej z gry miał MKS – swoją sytuację miał m.in. Firlej, który podobnie jak wcześniej Kozaczuk w sytuacji sam na sam próbował lobować bramkarza, jednak tym razem golkiper UKS nie dał się nabrać i w ostatniej chwili zmienił tor lotu piłki – zaczęły się problemy naszych rezerw.

Najpierw fantastyczną paradą popisuje się Czudaj broniąc atomowy strzał Chinyamy z rzutu wolnego, jednak kilka minut później po jego błędzie pada bramka na 3:3. W pozornie niegroźnej sytuacji skrzydłowy UKS próbuje dośrodkować piłkę spod końcowej linii, a ta trafia w źle ustawionego bramkarza Lędzin i „wciska” się przy słupku do bramki. Dziesięć minut później, Chinyama „dopina” swego i kapitalnym strzałem z okolicy 20 metra pakuję piłkę w samo okienko bramki MKS. Trzeba przyznać, że trafienie byłego „Króla strzelców” polskiej Ekstraklasy, było zdecydowanie ozdobą tego meczu.

Pomimo straty bramki w końcówce spotkania, nasze rezerwy nie zamierzały odpuszczać, od razu ruszając po odrabianie strat i raz po raz próbując przedrzeć się przez głęboko wycofaną obronę gospodarzy.

Już w doliczonym czasie gry, wychodzący sam na sam z bramkarzem Majer jest faulowany w okolicy 16. metra, sędzia nie czekając na dalszy rozwój sytuacji przerywa grę, mimo, że do bezpańskiej piłki jako pierwszy dobiega Haba, mający przed sobą tylko pustą bramkę gospodarzy. Sędzia w tej sytuacji nie zastosował tzw. „korzyści”, która nie mogła skończyć się inaczej niż zdobyciem bramki, a pokazując czerwoną kartkę dla zawodnika Warszowic. Swojego niezadowolenia nie ukrywał także trener Janik, który w tej sytuacji został ukarany żółtym kartonikiem.

Jednak co się odwlecze… w 6. minucie doliczonego czasu gry MKS rzucił wszystkie siły do ataku i to przyniosło oczekiwany efekt. W zamieszaniu w polu karnym strzał na bramkę oddaje Kuzak, którego pierwsza próba zostaje zablokowana, jednak kolejna finalnie znajduje drogę do siatki gospodarzy, po drodze odbijając się jeszcze od dwóch innych zawodników MKS. Sędzia uznał jednak, że strzał lędzińskiego obrońcy kierował się w światło bramki i ostatecznie na konto Kacpra zapisuje trafienie, które końcowo uratowało 1 punkt dla naszych rezerw.

UKS Warszowice –  MKS II Lędziny 4:4 (1:2)

12. Czudaj – 3. Smaza (ż), 6. Kuzak, 13. Dominiec, 7. Kobus, 16. Dudek – 8. Tabuła (ż), 10. Firlej, 14. Majer (ż), – 11. Adamus (72′ 19. Giza), 9. Kozaczuk (81′ 4. Haba).

Bramki: Chrostowski (25’, k. 48’), Chinyama (83’), Czudaj (sam. 74’) – M. Majer (4’, k.39’), Kozaczuk (55’), Kuzak (90+6)

Żółte kartki: Prykhotko, Burek – Tabuła, M.Majer, Smaza

Czerwone kartki: Wawrzyczek

Trener: Zbigniew Janik

W tym miejscu chcieliśmy jeszcze odnieść się do wpisu drużyny UKS Warszowice, który został zamieszczony w mediach społecznościowych. Jako klub zgadzamy się z oceną pracy arbitrów niedzielnego spotkania, w głównej mierze arbitra głównego. O ile nie chcemy oceniać poszczególnych decyzji, które zostały podejmowane, o tyle uważamy, że sposób prowadzenia spotkania miał bezpośredni wpływ na wydarzenia, które miały miejsce po meczu, a których można było uniknąć, gdyby zawody były prowadzone z większą konsekwencją, a temperamenty zawodników obu drużyn odpowiednio wcześniej „ostudzone” na boisku.

W tym miejscu chcieliśmy także życzyć szybkiego powrotu do zdrowia zawodnikowi UKS Warszowice – Kacprowi Cichockiemu, który ucierpiał w starciu z naszym zawodnikiem. Życzymy, aby rozbrat z piłką nie potrwał zbyt długo i zawodnik szybko wrócił na ligowe boiska. Rozumiemy, że jednym z elementów piłki nożnej jest twarda walka na boisku, czasami jej skutkiem są kontuzje, jednak uważamy, że zdrowie zawodników jest najważniejsze.
Drużynie Warszowic dziękujemy za stworzenie świetnego widowiska na boisku i życzymy powodzenia w kolejnych spotkaniach.